Jak ja widzę siebie, gdy biegam wieczorami (rzadkimi, ale jednak):
Jak widzą mnie inni, gdy biegam wieczorami (rzadkimi, ale jednak):
Ludzie odwracają się przerażeni rykiem moich naturalnych silników.
"Czyżby uruchomili już kolej metropolitalną?". Gdy znajduję się
niebezpiecznie blisko rozstępują się na boki niczym jezioro przed Prawdą.
"Nieee. To pewnie testowanie pierwszego przejazdu tramwajowego!". Psy
(jęcząc) sperdzielają w podskokach do pobliskiego lasu. Co odważniejsze dzieci
krzyczą: „Mamo, mamo, prawdziwa lokomotywa!”. Babcie mdleją na samo wspomnienie
ryku powietrznego bombardowania. Dziki emigrują na Warmię – „Tak się nie da
żerować!”. Gdzieniegdzie łaskawe ręce wyciągają do mnie zielone inhalatory
zamiast butelki wody mineralnej. Okna zamykają się z trzaskiem. Przebudzone
niemowlęta wrzeszczą jak przy pierwszym łyku pozamacicznego powietrza. Ktoś
nerwowo prosi o policyjną interwencję: „Tak nie może być! Panie, toć cisza
nocna obowiązuje!”.
Jak widzi mnie Konkubent, gdy zakładam buty do biegania (rzadko,
ale jednak):
Przed wyjściem: „Podaj mi trasę, gdzie będziesz biegała.
Dokładną.”
Po wyjściu:
2 min. „Dziwne, że jeszcze nie wróciła.”
5 min. „Pewnie się już gdzieś wyjebała po drodze.”
10 min. „Ciekawe czy już zemdlała…”
15 min. „Dzwonić zanim dostanę telefon z pogotowia?...”
20 min. „Może jednak poszła tylko po piwo.”
25 min. „Jak dobrze, że poszła tylko po piwo i chipsy.”