czwartek, 23 lutego 2017

Typowy Sebix z Typową dziewczyną Kariną i komunikacja miejska. (Przygoda w dwóch aktach) Akt II

Ponad dwa lata od aktu I wrzucam, wygrzebaną z dna szuflady, dokończoną część II. Żywiąc tym samym szczerą nadzieję i chęci do reanimacji opowiastek.

Polecam jednak odświeżyć historię aktu I, która znajduje się o tu właśnie. I jest, prawdę mówiąc, fajniejsza, co poradzę.

***

Po kilku minutach czuję się integralną częścią autobusowej społeczności. Spokojnie przerzucam wzrokiem biegnące sprintem, zamknięte w oknie, łyse korony drzew. Ni stąd, ni zowąd przed Sebixem i Karyną wyrasta legitymacja kontrolera biletów.

- "Dobry wieczór, poproszę bileciki do kontroli."

Seba, jak na obrońcę niewiast przystało, podrywa się z miejsca. Zdecydowanym ruchem zrzuca z siebie pikowaną kurtkę. Zakasuje rękawy sweterka w romby i uderza w stronę okienka z napisem "Zakaz rozmowy z kierowcą w czasie jazdy". Karyna przyciąga blisko do brzucha torebkę, a z plastikowych siatek buduje wokół siebie fortecę. Wątłą instalację składającą się z takich, jogurtów jogobella, na przykład, z żywymi kulturami bakterii, w które Karyna trochę nie dowierza, że żywe, a które chlupią głośno na każdym zakręcie.

-"Poproszę bilet do kontroli. - nosiciel spodni ze sztruksu podnosi głos - Halo, halo! Gdzie Pan idzie?"

Znów trzeba będzie się pierdolić z debilem, mruczy pod nosem.

-"No jak to gdzie? Po bilet!"

Postawa Sebixa krzyczy rozpierdolę was, odsuńcie się, bo was wszystkich rozpierdolę, w wyobraźni chwyta za gardło siedzącą obok staruszkę i grozi przez zaciśnięte zęby, że weźmie-tę-kurwę-na-zakładnika-jeśli-się-wszyscy-nie-odsuną. W rzeczywistości pod pachami na swetrze powstają ciemne plamy, żuchwa skacze w epilepsji, skąd on weźmie te kilka stów jak mu wpierdolą mandat, no skąd, co matce powie, znów dostanie ścierą po głowie.

"Powinien Pan skasować bilet od razu po wejściu do autobusu." - upomina kanar ziewając ostentacyjnie.
"Niby jak miałem to zrobić, Pacanie? - przechodzi do ataku - Nie widzisz, że zakupy mam?! Dopiero weszłem!"
"Nie weszedł Pan teraz. Wsiadł Pan na Złotej Karczmie. Proszę nie kłamać."

Przekomarzają się tak dobre kilka minut, kłamiesz, nie kłamię, Karyna powiedz im, ej ludzie! ludzie! powiedzcie im, że wsiadłem przed chwilą! nie wsiadłeś. wsiadłem. nie. tak. nie, gówno wiesz. ty gówno wiesz. właśnie, że ty. bo co? bo jajco. twoja stara. chyba twoja.

"Ja kłamię?! Kupcie sobie okulary! Dopiero co wsiadłem! - Sebastian od dziecka ćwiczony jest w negocjacjach. Ale tym razem traci siły. - "Weź... pozwól mi bilet kupić. Z dziewczyną jestem, kolację będziemy robić, pizzę z parówkami jej obiecałem, a nie mandaty. " - wypowiada cicho zawoalowaną prośbę.

"No, panie kolego! Trzeba było tak od razu. Co pan myślisz, że ja serca nie mam? A no mam, tylko do mnie trzeba grzecznie."

Wszyscy współpasażerowie mogą odetchnąć z ulgą. Na ustach Karyny pojawia się niepewny uśmiech, rozgląda się kiwając porozumiewawczo, nagle spojrzenie nabiera czułości. Nie wiedziała, że jej Seba, Sebuś, Sebusiek, to taki waleczny bohater. Niech tylko wrócą na bloki. Ozłoci go w opowieściach. Chłopaki się zesrają, gdy usłyszą, jak dopierdolił tym kanarom. Ona już widzi ich miny.

*kurtyna*





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz