Jako, że przy ostatnim badaniu cycków ultrasonografem pani doktor znalazła coś niepokojącego (nie, nie było to odkrycie, że jednak posiadam coś więcej niż sutki) dostałam skierowanie na szczegółowe badania. Zanim jednak wypisała karteluszkę spytała patrząc głęboko w moje oczy:
"Czy ma Pani w domu jakieś koty?"
Ło kurewa. Robi się gorąco - przemyka mi przez głowę - za chwilę dowiem się, że Stefa i Stefek to główni wrogowie moich piersi. Szpiedzy, którzy zostali zesłani na ziemię w celu systematycznego podtruwania mnie. Nie umiem kłamać z zaskoku, więc przyznaję się do winy.
"Tak myślałam. Wszystko jasne. Ma Pani toksoplazmozę. Proszę zbadać krew."
Wczoraj miałam tylko okres, dziś dorzucili mi w gratisie chorobę z fajną, profesjonalnie brzmiącą nazwą. Zawsze musisz silić się, Kłosińska na oryginalność - mówię do siebie. Ludzie chorują na jakieś normalne wirusy, zakażenia. Grypy żołądkowe, przeziębienia, anginy. A Ty od razu z grubej rury - toksoplazmoza. Cała Ty! Nigdy nie lubiłaś się rozdrabniać.
***
Odbieram wyniki badań. Strzałki skierowane do góry przy liczbach wyrażonych w setkach sugerują, że coś jednak jest nie tak. Wystukuję w wyszukiwarce nazwę badania. Przeciwciała. Immunoglobiny G. Poważna sprawa. Długie nazwy i wysokie liczby. Wyskakuje forum medyczne. Rzucam się na lekturę.
"IgG powyżej normy może świadczyć o białaczce, AIDS, chorobie wątroby a także alergiach pokarmowych, np. celiakii."
Ojapierdziu! Zamykam z trzaskiem ekran laptopa. A kysz, a kysz! Co to za pierdoły mi tu wypisują! Miała być toksoplazmoza, a nie jakieś białaczki, ejce i inne sposoby wyznaczające skróconą drogę do trumny. Dzwonię do lekarza. Niech mi ktoś powie o co tu chodzi! Bez rzucenia kasy na stół trzeba czekać pięć dni. Świetnie - do tego czasu to sama się zdiagnozuję za pomocą twojezdrowie.pl, twojlekarz.pl, diagnozaonline.pl, internetowydoktor.pl.
Coby się w myślach nie zagłębiać wyciągam maszynę. Machnę sukienkę. Albo dwie.
***
"Do lekarza idę dopiero w środę. No jak to po co? Żeby te wyniki sprawdził! Ale już sprawdzałam se na necie to strach czytać. Chyba lepiej żebyś nie wiedziała. No piszą, że te przeciwciała są podwyższone jak ma się AIDS, białaczkę, zapalenie wątroby, jak jest się bezglutenowcem. Wiesz, to ta choroba, co Anka ją miała. Ale co Ty ryczysz?! Jezus Maria! Przecież nie mówiłam, że białaczka! tylko Ci wymieniłam, bo pytałaś co mówi Internet! Co Ty się tak uczepiłaś tej białaczki! Że AIDS mam to się nie martwisz?!
(Przez kilka minut matka moja wyje do słuchawki. Padają argumenty iście medyczne, przeplatane smarkaniem, połykaniem łez i spazmami histerii: "Jaka białaczka?! Czy Ty wiesz CO TO JEST białaczka?! Co to znaczy białaczka!? No nie... Nie! Białaczka?! Ale Ty nie możesz mieć białaczki! (uwaga, nadciąga silny argument potwierdzający matczyną, szeroką wiedzę medyczną) Nie możesz mieć, bo jak byłaś mała to na wszystko byłaś szczepiona. Na dur, na żółtaczkę, wirusy wątroby. To skąd ta białaczka?!)
Nie ma sensu przywoływać całości rozmowy. Powiedziałam raz białaczka. Niefortunnie. Nie dało się już później wytłumaczyć, że tak se tylko rzuciłam.
Mówię jej: odczep się lepiej od tej białaczki. I tylko nie dzwoń zaraz do całej rodziny, bo wyjdę na wariatkę!
Kilkadziesiąt minut później...
***
"No, halo?" - odbieram telefon od siostry. - "A jak mam się czuć?! Normalnie, kręgosłup mnie trochę napierdala, bo siedzę od kilku godzin przy maszynie. A co Cię wzięło na takie pytania?"
Głos po drugiej stronie łamie się. "Nooo booo mama po-po-wiedziała, że Ty masz (tutaj tempo wypowiedzi wzrasta) podejrzenie białaczki!!!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz