czwartek, 30 października 2014

Rozmowy o życiu i śmierci z Matką Wariatką.


Siedzimy leniwie na blacie w kuchni. Każda dzierży w dłoni obfity kieliszek wina. Cierpliwie czekamy na Agatę, której szalony samobójca utrudnił dojazd do Gdańska. Obok gotują się, jeszcze leniwsze od nas pierogi. Na drewnianej desce schnie pokrojona w kosteczkę, kolejna porcja twarogowego ciasta. Za mokrym oknem przedziera się w deszczu kawałek słońca. Dzieci drą gardła na babki z piasku. Dorośli schodzą się po pracy do domów.
Mama przed przyjazdem do mnie wybrała się na cmentarz, a siostrze ktoś rzucił się pod pociąg (a nie do nóg). Naturalnie więc rozwijamy temat umarłych, umierających i wszelkich dotkniętych rozzłoszczoną ręką Losu. Za bardzo wczuwam się w rozmowę i wypalam:
"Mamo, jak to jest być takim starym i słyszeć co chwilę, że ludzie w Twoim wieku już umierają?"
Matka, nie wyrażając zdziwienia bezczelnym pytaniem milczy chwilę. Spogląda przez spłakane okno i z udawaną powagą przemawia:
"Źle!"
Następuje krępująca cisza. Głos rodzicielki łamie się, kołysze...
"Baaaardzo źle!" - Matka Wariatka wybucha szalonym śmiechem. Rechoczemy wspólnie zanosząc się wesoło. Słyszę jak ramiona Sławka, odbierające w pokoju strzępki naszych pogaduszek, trzęsą się ubawione. Cóż za wyborny żart!
Mama poważnieje po chwili.
"Muszę Ci powiedzieć, że czuję się stara jak chcę gdzieś podbiec, albo szybciej podejść. Ja chcę szybciej, a nogi nie mogą!"
Patrzę na nią, powiększoną o kilkanaście kilogramów i myślę, że bardziej od rocznika przyczynia się do tego jedzenie chleba ze smalcem o drugiej w nocy. Albo pomysły typu: "Idę po coś słodkiego, bo przecież taka szczuplutka jestem, że już nic mi nie zaszkodzi."
Mamo, jak dobrze, że jesteś niezrównoważona! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz