Rozmawiam z Joanna na skajpie, jednocześnie pałaszując w pośpiechu coś niezdrowego, silnie uzależniającego typu czips fromaż albo michałki. Jak zwykle chichramy się niedowierzając wzajemnie własnej głupoty.
W pewnym momencie Aśka wysypuje garść swoich znakomitych anegdot. Jedna wpada mi, wraz z michałkiem lub czipsem, głęboko w tchawicę, tym samym skutecznie uniemożliwiając oddychanie.
Sinieję, z szeroko otwartą gębą i wybałuszonymi oczami wierzgam we wszystkie strony świata. Konwulsje śmiechu zamieniają się w walkę organizmu o szczyptę tlenu. Bezskutecznie. Wraz z resztkami świadomości dochodzi mnie coraz donośniejszy brecht prosto znad Szczytna: "Kłosińska, kurwa, opanuj się, bo się oszczam ze śmiechu, takie miny odpierdalasz!".
Najważniejsze to nie odchodzić w samotności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz